Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Wiktor Suworow w dzisiejszej narracji politycznej w Polsce, to źródło jak najbardziej wiarygodne i bezcenne. Syn Ukraińca, wychowany na Ukrainie, uważający się za Ukraińca, prawdziwe nazwisko Riezun. Ryzykując własne życie całą swoją twórczość poświęcił ujawnieniu nieprawości i błędów dokonanych przez przywódców ZSRR. Ale nawet niezależnie od tego, czy bylibyśmy kompletnymi rusofobami, czy też rusofilami musimy podziwiać zaangażowany styl autora, dbałość o szczegóły historyczne i o głębokie udokumentowanie prezentowanych tez. No i przede wszystkim fajnie się czyta. Lekkie, ale pełne pasji pióro, język barwny, wręcz żywiołowy, słowiańska dusza. Autor bez wahania poleca książki Suworowa każdemu. Wiarygodność niezwykle wysoka, zaangażowanie przeciwko ZSRR i obecnej Rosji niekwestionowane.
A pomimo postawy na 200 % przeciwko ZSRR w przypadku Wojny Zimowej Suworow nie da słowa złego przeciwko Armii Czerwonej powiedzieć.
Dlatego autor, wzorem Suworowa, przestrzega początkujących historyków wojennych przed zbyt pochopnymi ocenami wojskowych umiejętności Rosjan.
Podstawowy błąd polega tutaj na ocenie możliwości armii na podstawie tylko oceny powierzchni kraju. Popatrzcie, jaki ten Związek Radziecki wielki (22 402 200 km2 wówczas), a jaka ta Finlandia mała (338 145 km2 obecnie). Powierzchnie wg. wikipedii. Mapkę ZSRR w wikipedii wygooglać może każdy.
No i ta wielka Rosja nie potrafiła pokonać malutkiej Finlandii, a ten niewielki liczebnie naród bohatersko bronił się przed nawałą radziecką aż przez 3 miesiące.
Szkopuł w tym, że z samych danych o powierzchni krajów wcale nie musi wynikać ocena możliwości prowadzenia działań wojennych na danym terenie.
Jeden z krytyków współczesnej Rosji napisał, że gęstość zaludnienia tego kraju wynosi zaledwie 8,56 osób/km2, a dzieje się tak dlatego, że ludzie po prostu uciekają z tego postkomunistycznego grajdołka. No cóż, w takim razie Kanada z gęstością zaludnienia 3,8 osób/km2 jest dowodem na to, w kraju tym komuniści stworzyli warunki kompletnie nieprzyjazne dla życia.
Autor, jako inżynier, na każdym kroku zachęca do posługiwania się liczbami i rachunkami. Autor przypomina, że na nic potęga niemieckiej fotowoltaiki (zgłoszono do Entsoe 56309 MW mocy zainstalowanej na 2022), skoro w 2021 wygenerowała ona średnio 5051 MW, bo diabeł tkwi w szczegółach i liczby trzeba umieć stosować.
Jednocześnie autor przestrzega inżynierów, że w zakresie inżynierii społecznej same liczby nie działają, bowiem ludzie potrafią działać z pobudek irracjonalnych. Można kupować dewocjonalia, przedmioty luksusu, albo fotowoltaikę. Suworow jak najbardziej przyznaje, że Armia Czerwona weszła do Finlandii nieprzygotowana, przyznaje, że ludzie w tekturowych butach nie mieli co na mrozie robić, przyznaje, że błędów popełniono w początkowej fazie mnóstwo.
Autor przyznaje, że już nie pamięta, w którym tomie Suworow opisał Wojnę Zimową. Wybaczcie, piszę z pamięci, ale to dowód, że ta praca Suworowa do pamięci się wbiła. I z tej pamięci autor teksty Suworowa odtwarza, choć może nie dosłownie.
Wyobraźcie sobie potęgę Japońskiego Imperium w starciu z potęgą zjednoczonych razem USA, Anglii i Australii w II wojnie światowej - miliony żołnierzy majaczą wam przed oczami? No tak, ale bywało, że cały front między tymi milionami sprowadzał się do jednego żołnierza australijskiego i jednego Japończyka bijącego się na bagnety na górskiej grani o szerokości 1 m.
W Karelii wysokich gór nie ma. Czasem są tylko kamienie o rozmiarach zaledwie 2m. No ale po takich kamieniach niestety czołg nie przejedzie. Teren kompletnie nieprzejezdny. Brak dróg, dwumetrowe kamienie, dziewiczy las, zero mechanizacji wojny. Można piechotą, ale na Finlandię oprócz lasów i kamieni składają się jeziora. Nawet, jak jezioro zamarznie, to piechota na takim lodowisku jest do odstrzału.
Nasi ekolodzy marzą o zimie i najwyraźniej nie pamiętają, czym były zimy. Z czym wam się kojarzy zima - z obrazkami wysportowanych, roześmianych narciarzy na wczasach w Alpach? Te skrzące się od słońca stoki, kilka godzin śmigania i wieczorem grzaniec w schronisku przy kominku? Z tym wam się kojarzy zima, z radością, sankami i bałwankiem?
Jakieś dziwne te skojarzenia macie. Od tysięcy lat zima kojarzyła się ludziom z zimnem, głodem i chorobami.
Nie jest znany przypadek bogatego Amerykanina, który mając szmal i nieograniczoną swobodę wyboru wybrałby sobie miejsce na budowę pałacu na Alasce. Wszyscy, cholibka, budują się na Florydzie.
Na narty to można do Aspen, u nas do Zakopca, ale na krótki urlop. Ale generalnie to Surfin' U.S.A. (żywiołowa kompozycja Chucka Berry'ego najlepiej znana z aranżacji Briana Wilsona). Znaczy ludzie jednak bardziej od zimna kochają klimaty znacznie ocieplone.
Ani początkowo Stalin nie potrafił zrozumieć, co znaczy walka w tekturowych butach na mrozie -40 °C, ani tym bardziej Hitler. Zrozumieli tyle, że wielka Rosja nie umiała pokonać małej Finlandii.
Jak to Suworow pięknie opisał, w celu lepszego przygotowania się do pracy nad książką wziął pół litra i pojechał do Finlandii na testy praktyczne. Postał trochę w lesie za hotelem w celu sprawdzenia, jak długo wytrzyma na zimnie w bezruchu (a przypomnijmy, że jeśli nie chcemy zostać trafieni przez snajpera, to trzeba nie tyle stać, co leżeć nieruchomo na śniegu), ale zrezygnował, gdy wódka zaczęła zamarzać.
A i z rodzinnych archiwów warto tutaj przytoczyć historię. Otóż, jak pamiętamy w 1905 roku Polski nie było i Polacy z tej części Polski służyli w armii carskiej. Pradziadek wrócił w 1907 z wojny rosyjsko-japońskiej, był w Korei, i z tego co opowiadał, spał w śniegu dwa tygodnie. Umarł niedługo po powrocie. Bo ogólnie leżenie w śniegu jednak nie jest zdrowe.
Starzy ludzie mierzyli długość swojego życia wiosnami. A to z radości, że udało się przetrwać każdą kolejną zimę.
Tak więc rozumiemy już, że spanie w śniegu, a także i prowadzenie walki zaczepnej w temp.-40 °C nie jest specjalnie zdrowe. Dla odmiany Finowie każdego dnia po zakończeniu biathlonu polegającego na bieganiu na nartach i trafianiu do ruskich wracali do ciepłych, podziemnych bunkrów linii Mannerheima, więc co jak co, ale chyba w lepszych jednak warunkach byli.
Podsumowując, wg. Suworowa, Armia Czerwona dokonała cudu. Weszła owszem, nieprzygotowana, ale już po trzech miesiącach dokonała niemożliwego. Dokonała przełamania umocnionej linii obronnej o głębokości 90 km w terenie kompletnie niedostępnym, w temperaturach, które większości ludzi uniemożliwiają po prostu życie. Armia Czerwona weszła w tą wojnę w tekturowych butach, a po zaledwie trzech miesiąca wyszła kompletnie odmieniona, przystosowana do walki zimą.
Dalszy ciąg tej historii znają już nawet historycy mniej dociekliwi. Rosjanie zasady walki zimą poznali, a wspomniany Hitler - nie. Póki było ciepło - dotarł prawie do Moskwy. Gdy zrobiło się zimno - Rosjanie pokazali, co to znaczy posiadać kufajki, waciaki, rękawice i nie zamarzające czołgi.
Miejsce, do którego Niemcy dotarli najbliżej, Rosjanie zostawili w niezmienionej postaci na pamiątkę. To parę zapór przeciwczołgowych i drut kolczasty. Kiedyś rogatki Moskwy. Ten mikropomnik robi wrażenie nawet z okien trolejbusu, gdy jedziemy do jakiegoś blokowiska na obrzeżach, bo współcześnie to środek metropolii. Niemcy naprawdę byli blisko.
Cały czas cytujemy Suworowa, i tu się z nim zgadzamy. Stalin popełnił zupełnie inny błąd. Otóż w ciągu trzech miesięcy pokonał Finlandię i... zatrzymał się. Pokazał Hitlerowi, że w każdej chwili może wejść do Szwecji i zablokować dostawy rudy żelaza
Uderz nerwowego kibola z pałą do bejsbola w ręku i stań spokojnie z uśmiechem przekazującym mu dumne a widzisz, potrafiłem cię uderzyć...
Tak się blitzkriegu nie robi. Z fachowego pkt. widzenia, gdy już zgromadziłeś wojska, to ruszaj. Nie wykonuj ciosów słabych i sygnalizowanych. Jak już zgromadziłeś wojska koło Kijowa, to nie zatrzymuj się na prośbę Chińczyków z powodu trwającej olimpiady.
Ciekawe, czy Suworowa czytał Putin? Autor czytał, i plagiatuje sobie wielkiego historyka siedząc w ciepłym, oświetlonym mieszkanku.
Ale to nie koniec tej opowieści.
Kilkadziesiąt lat temu, autor nie wiedząc, że ktoś taki, jak Suworow jest na świecie, zachował się, jak w scence opisywanej przez Suworowa.
Otóż siedząc w szkółce wojskowej zadał pułkownikowi pytanie: obywatelu pułkowniku, jak to jest, że przygotowuje nas pan do ataku, a przecież my, obóz socjalistyczny prowadzimy politykę pokojową? I o dziwo, ta odpowiedź padła. Dla szkolenia studentów najwyraźniej kierowano wtedy dowódców inteligentnych.
Bo widzicie podchorąży, obóz socjalistyczny prowadzi politykę pokojową. Ale nasza doktryna wojenna jest zaczepna i przewiduje, że na 12 godzin przed spodziewanym atakiem wroga wykonamy uderzenie prewencyjne.
Kto czytał Suworowa, to już wie, że potwierdza to jego podstawową tezę. ZSRR w 1941 przygotowywał się do napaści na Europę, ale na jego wojska zgrupowane w konfiguracji zaczepnej (czyli nie obronnej) Niemcy wykonali uderzenie prewencyjne. Komuniści nigdy się do przygotowywania operacji zaczepnej nie przyznali.
Ale przyczyny klęski 1941 zrozumieli i w szkołach wojskowych nauczali nawet marnych studentów w kilkadziesiąt lat po wojnie, jak (przynajmniej teoretycznie), należy sobie radzić z gotującym się do napaści wrogiem.
Niektórzy studenci nawet to zapamiętali, zrozumieli i połączyli w całość tak, jak czyni to Suworow, więc autor potwierdza - Suworow ma rację. 24.05.2022.