Po porzednim tekście zapewne sądzicie, że teraz pojawią się tu jakieś eseje historyczne, ale nie. Opiszemy śląskie drogi. Lokalne. Nie te wielkie, chętnie pokazywane w mediach jako dowód dynamicznie rozwijającego się regionu i powód do dumy władz. Na zdjęciu poniżej droga z Grzędzin do Dolędzin. Z obu stron granicy jest ten sam Śląsk. Tylko patrząc od przodu Śląsk Opolski, a od niebieskiej tablicy w głąb województwo (administracyjnie) Śląskie.
Autor sknera zdjęcia zamieszcza małe, ale jakby nie patrzeć to ta droga w śląskim jakaś taka wąska. Może to tylko perspektywa - ale nie. Przecież tam łata na łacie, dziura na dziurze.
Każdy z nas posiada osobisty wskaźnik jakości dróg lokalnych. Tylko trzeba wysiąść z naszego ukochanego auteczka i wsiąść na rower. Bo ile by człowiek nie trenował, to po przejechaniu kilkudziesięciu km siedzenie zawsze boli.
A już na pewno boli przy przekraczaniu granicy województw: Śląskiego i Opolskiego. Bo tak jest wszędzie.
Ależ co Pan, Panie autorze, przecież są jakieś zasady ekonomii, po co inwestować w drogi rzadko uczęszczane i tak oddalone od stolicy metropolii? Ha! Problem polega tym, że dla Opolan ta "mało ważna i rzadko uczęszczana" droga też oddalona od stolicy województwa, przecież dla nich to też koniec świata i zadupie. (Na szkicu po prawej miejsce wykonania zdjęcia zaznaczono). A jednak w opolskim droga jest zrobiona porządnie.
A na zdjęciu po lewej granica Województwa Śląskiego i Słowacji. No człowieku, czemu się tak czepiasz, przecież po co ci autostrada na takim odcinku, jak Sól - Oščadnica, no przecież ile ludzi tamtędy jeździ?
Szkopuł w tym, że Słowacy również tamtędy tłumnie nie jeżdżą, dla nich także to miejsce to kompletna dziura, gdzie tam Żylina, a gdzie Bratysława! A jednak całkowicie lokalna, górska droga jest o połowę szersza.
Najwyraźniej w tym miejscu autor musi przytoczyć historię, którą trzeba było opisać we wspomnieniach z Nowosybirska.
Gość kupił Ładę w guberni znacznie od Nowosybirska oddalonej (jak to za komuny, kupił tam, gdzie mógł kupić) i postanowił nią przyjechać. Nie zdradzę wam, w jakim stanie było jego auto, gdy dojechał, ale powiedzmy było lekko skurzone. Drogi były dociągnięte tam, gdzie było na tyle duże zapotrzebowanie, że w jakiś sposób lokalny działacz, najczęściej zapewne partyjny zdołał je sobie wywalczyć. Kilkadziesiąt km od granicy guberni z jednej i drugiej strony "darogi niet". Międzystanowych dróg wzorem USA nie ma. Nie można przejechać samochodem z Moskwy do Władywostoku. Tzn. można, przygodny znajomy w końcu dojechał, bo jechał śladem kolein wyrytych w stepie przez kierowców ciężarówek, jechał po prostu za tymi, którzy mieli jakąś orientację w terenie i pionierski szlak jednak pokonywali, bo jakoś musieli.
Zmianę parametrów drogi Sól - Oščadnica na granicy Śląska i Słowacji pokazujemy też na zdjęciu lotniczym po prawej.
Kiedyś autor tłumaczył sobie, że drogi w Śląskim są takie fatalne, bo mamy szkody górnicze, i tak, jako pełen optymizmu młody
człowiek bronił w myślach swojego ukochanego regionu. Ale pojeździwszy nieco dalej, niźli tylko w obszarze centrum przemysłowego, autor przekonał się, że drogi lokalne w Śląskim wszędzie są złe. Działalności górniczej między Borkami, a Wędziną, a także pod Skalanką, a nawet między Grzędzinem i Dolędzinem nie stwierdzono.
Czy w takim razie przyczyną jest syberyjski standard zarządzania? 15.05.2022.