Zieloni uwielbiają się chełpić postępami w budowie wiatraków. Zatem na kopii typowych OZE materiałów propagandowych autor pozwolił sobie dorysować sylwetki urządzeń, które rzeczywiście odpowiadają za dostawę prądu do naszych domów, patrz rys.7.1.
Mamy tutaj sylwetkę wiatraka morskiego sięgającego mocą aż 8 MW. Technologia ta, w wyniku postępu technicznego potrafi budować konstrukcje sięgające już 270 m wysokości.
Jednak po "aż" i "już", dopowiedzmy także "och", doprawdy, trochę pokory.
Turbozespół parowy wraz z generatorem o mocy elektrycznej 1075 MW ma długość 54 m.
Przy mocy 134 razy większej jego długość stanowi zaledwie 0,67 długości jednej łopaty wiatraka.
Wymagany dla rzeczonej turbiny parowej kocioł o mocy cieplnej 2216 MWt potrzebuje konstrukcji o wysokości niecałej połowy wiatraka. Kotły tej klasy mają od 107 do 127 m wysokości. (Z zawieszeniem, dachem i wentylacją).
Jak to się ma do warunków biznesowych, oceńcie sami. Oceńcie, ile terenu trzeba spaskudzić wiatrakami, oceńcie, jaki ślad węglowy jest potrzebny dla realizacji celów ograniczenia skutków dotychczasowej "gospodarki nadmiernie ingerującej w naturę".
Jest zdumiewające, jak bardzo ludzki umysł potrafi być podatny na sugestie, między innymi potrafimy wierzyć, że "na własne oczy" widzimy łzy kapiące z cudownego obrazu Matki Boskiej. Niestety, dokładnych mechanizmów tworzenia złudzeń tu nie opiszemy, psychologia to nie dziedzina autora.
Wiemy za to na pewno, że wszyscy odbiorcy są wrażliwi na muzykę filmową, nawet ci z "drewnianym uchem", choć ci ostatni zapewne nie do końca świadomie. Niestety mechanizmy potrafiące wywołać u nas wzruszenie specjaliści od propagandy stosują także w celach niecnych.
To jest strona o energetyce i muzyce. Najpierw puszczamy w tle muzykę dramatyczną i robimy nieśmiertelną przebitkę na unos kropelek wody z chłodni kominowej, najlepiej przy niskim kącie padania promieni słonecznych gwarantujących szary kolor chmury. I robimy psiakrew dramat epatując widokiem zwykłej wody, bo taka jest używana do chłodzenia, ba nawet w przypadku poboru wody rzecznej jeszcze ją podczyszczamy, żeby nam chłodzenia za szybko nie zatkała.
Następnie zmieniamy muzykę na przyjemną, kręcimy ujęcia zawsze w dzień pogodny wiosenny, żeby niebo było błękitne, a trawa zielona i wmawiamy ludziom, że stalowo betonowe lasy wiatraków to ekologia.
O gustach się nie dyskutuje, ale wydaje się, że ludzkość od jakichś kilku tysięcy lat jest przyzwyczajona do zupełnie innych kanonów piękna. Małe dziecko rysuje domek z kotkiem i kominem na dachu.
Przyzwyczajeni jesteśmy także do tego, że piękna budowla to zamek z wieżą malowniczo wkomponowany w otoczenie.
Takoż i dobrze skomponowany budynek główny elektrowni z wyglądu zwykle nie budzi zastrzeżeń: zwykle zatrudnia się do tego architekta, aby zapewnił nam to, co będzie dla oka ludzkiego akceptowalne przez kolejne 60 lat. Z pewnej odległości elektrownia na horyzoncie to znowu będzie ten sam zamek z wieżyczką i domek z kominkiem.
Nieco już uodpornieni na propagandę obejrzyjcie na "Zielonej Interii" zdjęcia z artykułu Największe farmy... mającego w założeniach ponownie chełpić się sukcesami energetyki wiatrowej. W praktyce, wbrew zapewnieniom autora, jest to artykuł obnażający słabości tych zespołów obiektów.
Przecież obiektywnie rzecz biorąc, na zdjęciach farm wiatrowych widzimy stal, beton, żywice, stal, beton, żywice, stal, beton, żywice i... gwałt na krajobrazie.
A'propos krajobrazu, w trakcie niniejszej pracy autor wynalazł sobie zdjęcie "Farma wiatrowa pod Suwałkami, na stronie PolskieKrajobrazy.pl Takiej Polski jeszcze nie widziałeś. No rzeczywiście, "nie widziałeś". Naprawdę, lasy wiatraków, to nie są nasze bory sosnowe pełne dzięcioła trójpalczastego wesoło wpylającego kornika w pniach drzew gnijących naturalnie na dnie puszczy. Ani nawet nie jest to tęskny polski krajobraz z wierzbą płaczącą. To stal, beton i azbest. Autor Suwalszczyznę pamięta zgoła inną.
Ale pieprzyć estetykę, przecież liczy się biznes i przy okazji miejmy nadzieję nieszczęsna ochrona klimatu. Wrócmy zatem do twardych danych podanych w przywołanym już artykule "Największe farmy wiatrowe na świecie". Jak podaje tam autor Jakub Wojajczyk
Zbudowana w latach 2010-2013 Alta Wind Energy Centre w Kalifornii jest największą elektrownią wiatrową w USA i jedną z największych na świecie. Osiąga moc 1,5 gigawata, choć docelowo mogą to być nawet 3 gigawaty. Wybudowanie wiatraków na powierzchni 130 kilometrów kwadratowych kosztowało prawie trzy miliardy dolarów. Na terenie elektrowni rozlokowano 600 turbin wiatrowych.
Mój Boże, 130 km kwadratowych dla 1,5 GW? Rozmiary elektrowni węglowej 1,075 GW podano na początku: turbina 54 m, kocioł w przekroju ma wymiary nieco ponad 19x19 m.
Dla mocy 1 GW budynek główny w obrysie ma wymiary 100x139 m.
To weźmy całą elektrownię Opole 3,34 GW, budynek główny 500x150 m. Cały teren ogrodzony (wraz z zielenią) około 1,55 km kwadratowego.
I tak, pomimo rozważań "tylko" o estetyce, musimy się tutaj zastanowić nad szeroko rozumianym sensem ekonomicznym i ekologicznym. Farma wiatrowa 1,5 GW średnio rocznie produkuje z mocą 400 MW. Elektrownia stabilna, nawet, jeśli mocno uczestniczy w regulacji i osiąga wsk. wykorzystania 0,75 to z mocy 3,34 GW osiągnie 2,5 GW na produkcji.
Zieloni próbują nam wmówić, że rozproszenie energetyki jest korzystne. Nie, nie prawda. Korzystne jest skoncentrowanie kapitału w jednym zakładzie, co umożliwia maksymalizację jego sprawności i minimalizację skutków środowiskowych.
Podkreślmy, z przykładową el. węglową porównano elektrownię wiatrową o produkcji 6x mniejszej i niestabilnej na dodatek, oraz i tak wymagającej stałego wsparcia tejże elektrowni węglowej.
To, jak to panowie zieloni jest, dla podanych wyżej siągów, lepiej jest dosłownie zasr.ć 130 km kwadratowych, czy 1,55 km kwadratowego?
Poniżej wybór autorski kolaż zdjęć m.innymi ze strony o podanym adresie. Bardzo proszę rozważyć we własnym sumieniu, gdzie w tym
idylliczno utopijnym świecie szczęśliwości świata "zrównoważonego rozwoju" jest u diabła miejsce dla lokalnej społeczności?
Nawet na tym ostatniu zdjęciu, utrzymanym w idealnie OZE marketingowych kolorach zieleni,
bieli i błękitu, wskażcie miejsce do życia dla ludzi.
O gustach się nie dyskutuje. A zatem tylko w autorskiej ocenie stwierdzamy, że lokalna hinduska społeczność w XII wieku jednak budowała te swoje cudaczne wieżyczki znacznie ładniej.
O gustach się nie dyskutuje, ocena piękna jest sprawą subiektywną. Maniak ratowania klimatu widzi w farmach wiatrowych piękno ucieleśnienia swoich idei tak samo, jak wielu dostrzega wspomniane już łzy Matki Boskiej na cudownym obrazie.
Ale jedna miara jest obiektywna, są to wymiary podane w m bieżących i km kwadratowych. I tu autor, będąc inżynierem, na zimno i bez emocji upiera się przy świecie liczb.
Farma wiatrowa 3 GW będzie potrzebować 260 km kwadratowych, elektrownia 3 GW potrzebuje 1,55 km kwadratowego.
Wy zieloni, jesteście bardziej zachłanni na teren, niż XIX wieczni wizjonerzy przemysłu ciężkiego.01.10.2022.