Kto by się chciał zastanawiać, dlaczego autor się znalazł w Nowosybirsku w roku 1986 od razu wyjaśniamy, że autor nic nie podpisał. Jest wręcz przeciwnie - kto podpisał, dostawał znacznie bardziej lukratywną praktykę na zachodzie. A autor, dlatego, że nic nie podpisał miał do wyboru tylko praktykę w Nowosybirsku. Trochę tam było żalu, ale nie dużo, w końcu na zachód i tak się udało wyjechać, a zobaczyć Syberię (w charakterze gościa oczywiście) mogło się już nigdy nie udać i chyba nie uda.
Fajnie było widzieć z samolotu te lasy, te połyskujące w słońcu rzeki ( na zdjęciu Ob pod Nowosybirskiem, foto: autor). Ił86 może nie Boeing, ale szerokokadłubowiec zawsze robi wrażenie: trzeba wejść na pięterko, trzy siedzenia przejście trzy siedzenia przejście trzy siedzenia, razem 9 siedzeń w rzędzie. W takim samolocie ze względu na długość trasy już podawano kurczaczka na gorąco.
Jeszcze zdążyliśmy w Obie popływać, bo koniec lata był, i w kilka dni później z +22 ⁰C zrobiło się +2 ⁰C. Niby nie tragedia, ale dla ludzi w letnich kurteczkach ochłodzenie o 20 ⁰C w ciągu jednej nocy było dobrym przypomnieniem, czym jest zimno. Miłośnicy zimna i ochłodzenia klimatu - Syberię polecam, sprawdzono na własnej skórze.
Możliwość popływania w dużej, żywej rzece to cenne doświadczenie (autorowi się udało w Obie, Dunaju i Dravie). Na świecie pływanie w rzece to norma, w Polsce zaraz dzwonią po policję, straż i pogotowie, albowiem w Polsce zostało z lat komuny przekonanie, że kto w rzece, to tonie, no i trzeba z pełnym poświęceniem wzywać wszystkie służby.
Kartki dostałem na miasoprodukty i kołbasnyje izdielia, ale jakoś tak naturalne to dla mnie było: przecież stan wojenny u nas ledwo co się skończył. Zresztą w miastach nadrzecznych łatwiej o ryby, więc jak widać nawet parę kartek na mięso zostało. Gwoli ścisłości trzeba jednak zauważyć, że aktualnie wtedy stanu wojennego na terenie ZSRR nie było.
Wojna owszem była, w Afganistanie, ale wprost o tym nie mówiono. Gdy na portierni akademika spotkali się absolwenci uczelni,
to w rozmowie pytali się, czy ktoś dostał powołanie "tam", czy do innego (na szczęście) okręgu wojskowego.
Szokującym przeżyciem były dla autora pełne półki sklepowe w Moskwie, Leningradzie i Nowosybirsku. Dla człowieka, dla którego lata socjalistycznych niedoborów były jedynym znanym obrazem młodości widok pełnych półek w Związku Radzieckim był szokiem. Bo stan zapełnienia towarami w galeriach handlowych w centrach tych wielomilionowych miast był naprawdę dobry. Nawet dziś spróbujcie wejść z ulicy do fotooptyki i z marszu, bez zamawiania przez internet kupić teleobiektyw długoogniskowy do lustrzanki. Autor własne bluzy posprzedawał, byle by mieć pieniądze na zakup sprzętu, którego w Polsce nie było. Patrząc z pozycji Rosjanina w trzech w/w miastach nie można było zrozumieć, o co tym Polakom chodzi, po co jest ta cała Solidarność. Zapewne na prowincji bieda tam była, ale w ośrodkach decyzyjnych - nie. Było znacznie lepiej, niż u nas, choć kartki na mięso były.
Przygodny znajomy (student Rosjanin) pytał się, jakie mam hobby: coś wybąkałem, że muzyka. Wtedy on ożywił się i powiedział, że polowanie. W weekend bierze własną gwintówkę i idzie w tajgę na polowanie. Bardzo mi polecał i nawet nie próbowałem mu tłumaczyć, że w Polsce nie mogę od tak wejść do lasku za ciepłownią i kropnąć np. dzika.
Pracująca tam na stałe Polka nie mogła się nadziwić, dlaczego Rosjanki kupują gotowe produkty spożywcze. Powiedziała, że Rosjanki sa niezaradne, że zdarza się im kupić nawet jajko na twardo. A jednak po latach widzę to inaczej. Kupowały, bo te produkty były. Przecież dzisiaj też kupujemy garmażerkę. Ba - kiedy nie chce mi się gotować, czy też obciążać żony kuchnią, a do pracy trzeba zdążyć - również sam kupuję całe, zapakowane gotowe obiady. A zatem - przekonanie naszej, wychowanej w Polsce dziewczyny, że wszystko trzeba robić samemu wynikało z tego,
że w Polsce nic nie było.
Inna rzecz - dlaczego nic nie było? Czy to była tylko wina komuny, czy też naszych narodowych przywar? W Jugosławii, NRD i Czechach też była komuna, a przecież tam było lepiej. No Jugosławia poszła własną drogą, mamy wytłumaczenie. Ale w Czechach komuna miała się dobrze, a lahůdky były wypełnione. W każdych delikatesach 5 rodzajów sałatek ziemniaczanych do wyboru i gotowe kanapeczki.
Ale wreszcie chcielibyście usłyszeć, że w Rosji było wtedy źle. Ulice po 6 pasów ruchu w jedną stronę. Trzeba naprawdę dylać, żeby zdążyć na zielonym. Ale jak się okazało ulice bez kanalizacji, jak popadało, z tych 6 pasów 1 był do ruchu, a pięcioma płynęła woda w dół prosto do rzeki. Tylko czy to jest dowód zacofania - a co w Warszawie po większych deszczach drogi nie toną?
A propos Warszawy - przed wyjazdem dwupasmówki wydawały mi się szerokie. Po powrocie, w porównaniu z 12-pasmówkami - wąskie. Pierwsze wrażenie ruskich, którzy przyjechali na wymianę - takie samo, kakije u was ulice uzeńkije!
Czego najbardziej bali się Rosjanie - kleszczy encefalitnych. W maju bez stroju kosmity do lasu nie wchodź. A jeśli już wejdziesz, to rozbierajcie się z kolegą co pół godziny i sprawdzajcie wzajemnie całe ciało, bo jak kleszczu ugryzie, to koniec. Rosjanie mówili, że im te kleszcze Japońce puścili z tajnych laboratoriów w czasie II wojny światowej. Być może rozpowszechnianie plotek nie ma sensu, ale o tym Rosjanie po drugim kubku wódki, a przed pierwszym ogórkiem mówili. W tym miejscu to tylko reportaż autora, a nie praca naukowa.
Po powrocie, zmęczony wielogodzinną podróżą każdy spał, jak zabity do 10:00, a przynajmnniej tak się wydawało.
Jak się okazało, wszyscy powstawaliśmy o 5:00, przecież miesiąc czasu w innej strefie czasowej dostatecznie dobrze
poprzestawiał organizmy do tamtejszego czasu lokalnego.
6-16 maj 2022.
Na zdjęciu Nowosybirsk 1986. Foto:autor.