Nie sposób podać, ile narodów świata uważa czeską polkę Škoda lásky, jako swój rodzimy utwór ludowy. Najstarszy syn kompozytora posiada w archiwum 26 tekstów, 16 wersji językowych, oraz ma odnotowane wykorzystanie w 136 filmach i produkcjach telewizyjnych.
Przekonanie o ludowości tej "naszej" piosenki stało się dla wielu wręcz genetyczne i wielką pracę musieli wykonać przede wszystkim potomkowie kompozytora, by wyjaśnić światu kto jest autorem hitu stulecia.
General Dwight D.Eisenhower oficjalnie ogłosił, że utwór ten pomógł aliantom wygrać II wojnę światową, tyle, że przecież śpiewali go także i przegrani Niemcy.
Ciekawy jest przypadek niejakiego Billa Jonesa, który był tak pewny angielskiego pochodzenia Roll out the Barrel, że w 1964 założył się, że jeśli by to nie była prawda, to przyjedzie do Czechosłowacji swoim londyńskim autobusem piętrowym. Po spotkaniu z kompozytorem Jaromirem Vejvodą i zapoznaniu się z dowodami zachował się, jak gentleman, słowa dotrzymał i przyjechał piętrusem do ČSSR wraz z rodziną i przyjaciółmi. ( Wg. czeskiej wikipedii może to i był pierwszy przypadek, kiedy to ten autobus opuścił ziemię brytyjską).
Kolejnym przegranym, przekonanym, że Rosamunde to niemiecki utwór ludowy był nie kto inny, jak niemiecki minister spraw zagranicznych Hans-Dietrich Genscher: mamy więc oczywisty dowód, że w takich sprawach lepiej się nie zakładać.
W końcu sprawa musiała się oprzeć o najwyższe szczeble dyplomatyczne. W roku 1990 prezydent George Bush senior uścisnął rękę synowi kompozytora, a potem osobnym pismem podziękował mu za rękopis kompozycji z podpisem autora. W czasach przedinternetowych ogólnie i tak było ciężko z ustalaniem kompozytorów w obszarze nieco lżejszej muzy, a tu jeszcze musimy podkreślić trudności, jakie przeżywali twórcy z krajów bloku wschodniego, na dodatek w zderzeniu z amerykańską machiną prawną.
Jak łatwo się domyśleć, ten mały cud muzyczny przyniósł autorowi raczej chwałę, niźli pieniądze.
Ale przejdźmy przez część encyklopedyczną: kompozytorem Škoda Lásky jest Jaromir Vejvoda ze Zbraslavia, autorem tekstu Vašek Zeman. W czeskiej historiografii występuje lekka przewaga materiałów na temat przede wszystkim kompozytora ( potomkowie żyją i są aktywni muzycznie, więc siłą rzeczy znają się na showbiznesie ). Ale wikipedia przyznaje, że kompozytor inspirował się motywem polki modřanskégo nauczyciela fortepianu Ferdinanda Benáčana. Pod pierwotnym tytułem kompozycja powstała, jako "Modrzańska polka" w roku 1927. Dwa lata później autor dodał domykające muzyczną całość solo basowe przed powtórzeniem tria. Właścicielka wydawnictwa "Hoffman-wdowa" w dalszych opisach występuje raczej, jako postać negatywna, ponieważ znała się na biznesie i sprawnie operowała wykupioną połową praw autorskich w USA, ale musimy też dodać, że to wydawnictwo zadbało o opatrzenie kompozycji tekstem i zarejestrowało polkę już z tytułem Škoda lásky 7 czerwca 1934 w Pradze. Z drugiej strony, gdyby nie obrotność pani Hoffmanowej, to popularność utworu w Stanach siłą rzeczy byłaby mniejsza. tak więc, nie ujmując chwały kompozytorowi musimy przyznać, że do sukcesu przyczyniła się praca wielu osób.
Jaromir Vejvoda nie zyskał sławy tylko jedną polką, napisał 82 kompozycje, niektóre z nich stanowią zdaniem autora konstytucję czeskiego narodu. Vašek Zeman, słynny ówczesny śpiewak i autor tekstów, żył w latach 1899-1987 ( zmarł w North Vancouver ). Jak widzimy na zdjęciu, był eleganckim typem sportowym, z pięknym „włoskim” wąsem, miał bystre, przenikliwe oczy i cieszył się wielkimi przychylnościami pań. Mówiono, że „czego dotknął, udało mu się”! Dożył 88 lat w Kanadzie. Dziś spoczywa w Czechach, od 1990 roku na cmentarzu Olšany w Pradze.
Co do innych fotografii - autor zaleca obejrzenie ekspozycji na ścianach restauracji Škoda lásky w Zbrasławiu, tj. tam, gdzie grała Vejvodova kapela.
Notka "poza konkursem": Vejvoda, jako muzyk żył w świecie restauracji, był synem właściciela restauracji, a rozrywka i alkohol przecież idą w parze. Vejvoda jednak nie pił, pół małego piwa było tu wydarzeniem nadzwyczajnym, a i potrafił utrzymać porządek w tej mierze w swoim zespole muzycznym.
Jakiego wykonania posłuchać - przede wszystkim oryginału w aranżacji Jaromira Vejvody, np. w wydaniu Supraphon 2005. Na youtube trwa, jak wiadomo wieczne usuwanie kont, tu macie aktualny link do Škoda lásky na YT, jak usuną, musicie niestety wygoolać samodzielnie. Dobre rozwiązania prezentowali Glenn Miller, Andrew Sisters, znakomitej rozbudowy aranżacji dokonała także orkiestra najbardziej do tego uprawniona - dęta Armii Czeskiej.
Co warto podkreślić, w czeskich wykonaniach polka nie jest jakąś szaloną, jak by to sobie wyobrażali Polacy galopką. To spokojny, acz radosny utwór taneczny, dostosowany do tego, że w ciasnej hospudce nie rozbijamy się o ściany, tylko drepczemy w miejscu.
W oryginalnej aranżacji czeska polka to perełka, niby prosta, rzekomo ludowa, ale grana przez przez najlepszych. Słuchajcie koniecznie motywów towarzyszących, słuchajcie tła. To nie jest prosty akompaniament na zasadzie bas/akord bas/akord, tam w aranżacji zawsze coś się dzieje, dodatkowe głosy zawsze wzbogacają, a jednocześnie nie zagłuszają
motywu wiodącego.
Osobnym arcydziełem jest tekst, w którym autor w zaledwie pięciu wierszach zawarł kompletne podsumowanie ludzkiego życia. Tekst jest nostalgiczny i kontrastuje z dobrą, aczkolwiek wyważoną rozrywką po stronie melodii. Ale razem wzajemnie się uzupełniają: trudno, w miłości przeżyłam dramat, ale przecież trzeba żyć, przecież gra muzyka, trzeba pójść do przodu. Doprawdy, czeskie podejście do życia jest znacznie lepsze, niźli nasze wieczne rozpamiętywanie przegranych powstań.
Škoda lásky, kterou jsem tobě dala,
ty mé oči, dnes bych si vyplakala,
Moje mládí, uprchlo tak jako sen,
na všechno mi zbyla jenom,
v srdci mém vzpomínka jen.
Szkoda miłości, którą tobie dałam, te moje oczy, chyba bym dzisiaj wypłakała, moja młodość prychnęła tak, jako sen, a z tego wszystkiego tylko w moim sercu zostało wspomnienie. (A Polacy, jako jedyny oprócz Czechów naród stosujący zdrobnienia przez grę słów odczytają, że została "wspominka", a nie straszne wspomnienie).
Hańbą narodu polskiego nie są takie czy inne wydarzenia historyczne, czy też polityczne, obojętnie, czy to w interpretacji lewicowej, czy prawicowej. W losach każdego narodu jest normalne, że w jakiejś formie bój między liberałami i konserwatystami musi się toczyć.
Hańbą narodu polskiego są polskie teksty Škoda lásky. U nas to ogniskowa piosenka o bandzie. Może nawet bandzie wesołej, może i takiej, w której precz smutki niech zginą, ale jednak takiej bandzie, w której my młodzi, nam bimber nie zaszkodzi...
Na litość boską. U Czechów to jedna z najpiękniejszych piosenek o miłości, nostalgiczny żal za miłością utraconą, u nas banda i bimber... Można i trzeba mieć pretensje do naszych. Tacy jesteśmy. Nie dla nas radość życia, a nawet otrząśnięcia się z nieszczęśliwej miłości, otrząśnięcia się, dla którego wystarczy nieco łez i "smutnoradosna", porywająca do tańca piosenka. Nam jest potrzebne odkręcanie gazu i śmierć rozpaczliwa, gdy nikt na czas nie zapuka, dla nas rozpamiętywanie historycznych martyrologii wojen byłych i zapewne przyszłych, bo takie mamy priorytety, że my zdaje się nie stawiamy na pierwszym miejscu miłości. Tam Czesi, tu my, Polacy. No chyba, że autor naskrobie artykuł o polskim tangu.
Materiały źródłowe: autor korzystał z adresów podanych na czeskiej wikipedii i innych dostępnych w języku czeskim, a także z opisów na okładce płyty Supraphon 2005 - w końcu trzeba mieć jakąś korzyść z zakupu materiałów legalnych / nie darmowych. 29.04.2022.