Energetyka, muzyka i publicystyka.
Grzegorz Kwiecień. Prywatna strona autora.

 

Mapa witryny
Poprzedni
Następny

Marek Twaróg - Śląsk bez węgla będzie lepszy.

W odpowiedzi na listy otwarte z jesieni roku 2020 ówczesny redaktor naczelny Dziennika Zachodniego pan Marek Twaróg w polemicznym zapale odpisał autorowi, że "Śląsk bez węgla będzie lepszy".

Ha. Tylko jak zdefiniować "lepszość Śląska", Panie redaktorze?

Czy jak jeden górnik straci pracę, a reszta "pójdzie do przodu" to będzie lepszy?

Pewnie tak, kto by się tam jednym górnikiem przejmował, przecież my klimat ratujemy.

A jak pracę straci 30 % mieszkańców Śląska to Śląsk będzie lepszy?

No nie, 30% to za dużo, tyle byśmy nie chcieli.

To ile, kurde, ludzi musi stracić pracę, żeby panowie liberałowie uznali, że przejściowo Śląsk rzeczywiście będzie trochę gorszy, ale tak "tylko troszeczkę", bo poza tym pójdziemy do przodu i jednak będzie lepszy?

A może takie makabryczne porównania nie mają sensu i nie takimi kryteriami należy mierzyć ludzkie szczęście i ogólnie jakość życia społecznego?

A jak nie takimi, to jakimi? A może żadne badania socjologiczne nie potrafią właściwie odwzorować straty, jaką muszą ponieść tysiące osób, by paru poczuło się lepiej?

Narracja redaktora Twaroga dowodzi po prostu, że liberałowie nic, a nic nie zrozumieli i żadnych wniosków z poprzedniej, balcerowiczowskiej transformacji nie wyciągnęli.

Straszliwe lata zamykania tysięcy zakładów i wyrzucania milionów liberałowie zwykli podsumowywać stwierdzeniem: co prawda wystąpiły społeczne koszty transformacji, ale poza tym kraj poszedł do przodu. I tu zwykle dokładane są okolicznościowe laurki pokazujące wzrost PKB, co rzekomo ma dowodzić, że (przynajmniej niektórym) rzeczywiście się poprawiło.

Panowie liberałowie. Utrata pracy, to w warunkach pokoju rodzaj śmierci. Czyni to samo, co śmierć. Przerywa wszystke więzy z otoczeniem. Tracisz wszystko, co kochasz, z psychologicznego pkt. widzenia nastąpi żałoba, jak po śmierci, a oprócz psychologicznych wywodów o traumie i zespołach stresów różnorakich pojawia się także znacznie bardziej przyziemna potrzeba wyżywienia siebie i rodziny.

[Pewna baba psycholog, z naciskiem na baba, powiedziała kiedyś autorowi: boi się pan utraty pracy? Niech się pan nie martwi, przecież ma pan kochającą rodzinę... no mam, pomyślałem, do wyżywienia. To na pewno nie było rozumowanie psychologa, to było rozumowanie baby.]

W czasie balcerowiczowskiej transformacji zlikwidowano 1650 zakładów pracy, 3 mln ludzi posłano na bezrobocie, 3 mln na emigrację, ponieśliśmy straty gorsze, jak w czasie działań zbrojnych na wojnie, po której podaje się stratę 644 tys. żołnierzy. I dla panów liberałów, co prawda były jakieś tam społeczne koszty, ale poza tym, to o co chodzi? Przecież jest lepiej, a część opisywanych niedogodności była tylko przejściowa... Wy naprawdę nic nie zrozumieliście.

Nawet, jak ktoś przez "tylko" 3 lata był bez pracy, i w końcu znalazł pracę za najniższą stawkę w "nowym nowoczesnym, tworzącym nowe miejsca pracy zakładzie", oczywiście 90 km od miejsca zamieszkania, bo bliżej nic nie było (tzn. było, bezrobocie strukturalne) to on to już sobie zapamiętał. I te wasze "tylko trochę", to w rzeczywistości gigantyczna trauma społeczna, która gwarantuje, że przez trzy następne pokolenia będą wygrywały partie akurat te, których nie lubicie. Programowo antyliberalne. I prawa kobiet i mniejszości będą musiały poczekać.

Charakterystyczną cechą wspólną dla liberałów i zielonych jest lekceważenie okresów przejściowych właśnie. O co chodzi, o co ten krzyk, przecież, żeby kiedyś było lepiej, trzeba ponieść wyrzeczenia najpierw... Z pozoru słuszna uwaga, ale znaj proporcje mocium panie.

Wg. ekologów "białowieskich" to, że wszystkie drzewa iglaste mają uschnąć naraz to fakt bez znaczenia, bo przecież kiedyś las sam odrośnie, i to zdrowszy. Ci przeklęci leśnicy uparli się ten proces rozłożyć w czasie, wycinając tylko ogniska zakażeń, a reszta drzew iglastych jeszcze przez jakiś czas by rosła wspierając się wzajemnie z drzewami liściastymi. Wg. pseudoekologów takie działanie jest bez sensu, bo przecież nieskuteczne, bo przecież te drzewa i tak umrą na pewno, bo populacja kornika rozrosła się z powodu ocieplenia klimatu, więc nic tych drzew nie uratuje.

W obu wersjach las znany nam w obecnej formie ma zginąć. Więc gdzie różnica? Ano właśnie w okresie transformacji. W wersji leśników transformacja ma nastąpić stopniowo, w wersji ekologów rewolucyjnie. Po prostu całość ma uschnąć na raz i przez dwa pokolenia my mamy oglądać tylko kikuty i nam dane

skorzystać z tego lasu nie będzie. Mamy się poświęcić dla przyszłych pokoleń.

(Inna rzecz, czy ten las odrośnie, bo ekolodzy klimatyczni dla odmiany twierdzą, że mamy ocieplenie klimatu i natura już nie jest taka sama. Gleba uszkodzona w sposób rewolucyjny na dużych połaciach terenu się przesuszy i nic nie odrośnie.)

Niestety, liberalna wersja transformacji całych regionów ma przebiegać tak samo. Najpierw zubożeją całe obszary na okres dwóch pokoleń, a potem być może nastąpi odrodzenie. Bieda będzie taka, że ludzie zgodzą się pracować za najniższą stawkę, więc opłaci się puścić walec, wyrównać resztki ruin i postawić nic nie produkującą hurtownię.

Myślicie, że taka transformacja będzie przebiegać na zasadzie oni co prawda stracą pracę, ale mnie nic grozi, poza tym uratujemy klimat i Śląsk będzie lepszy? To nie tak działa. Najpierw zniknie twoja najbliższa apteka. Potem zamknie się najbliższa placówka banku. Potem się okaże, że z twojej dzielnicy znikną wszystkie usługi, bo jak ludzie nie mają pieniędzy, to "mały, kreatywny biznes" również nie będzie miał się z czego utrzymać.

Przyznać musimy, że jest taka opcja, w której redaktorzy i naukowcy wzywający do szybkiego wyrugowania węgla ze Śląska mogą osiągnąć korzyść. Najpierw pisze się wstrząsający reportaż, najlepiej z dramatycznym tytułem "Nie płacz mamo", a potem to można i Pulitzera dostać i doktorat zrobić. Z patologii regionów górniczych poddanych zbyt gwałtownej transformacji gospodarczej i społecznej.

Rząd się wyżywi, dziennikarz zawsze ma o czym pisać, a im gorzej dla ludzi, tym lepiej dla niego.

Ale my takiej opcji nie chcemy.

Kiedyś 3000 ludzi miało pracę, teraz pusty plac, po którym hula wiatr. Ewentualnie gdzieś tam przydarzy się tabliczka z napisem zrestrukturyzowano za pieniądze Unii Europejskiej. A jeśli już zupełnie dobrze pójdzie, to pracę będą mieć jeszcze szatniarka (i jednocześnie bileterka i kawiarka) oraz 2 emerytów przewodników i kustosz muzeum. Będą nam opowiadać o Skarbniku i o ciężkiej pracy górników, która już na szczęście odeszła w niepamięć.

No ale cieszmy się, teraz mamy ryneczek wyłożony kostką z polbruku i kolorową fontannę, a wszystko to dzięki udanej transformacji i wsparciu UE. Co prawda, gdy na ryneczku rosły drzewa i alejki były wysypane żwirem też było fajnie i nawet ekologiczniej, ale trochę optymizmu w tej opowieści musi być.

Z filmów odsłaniających okropieństwa komunizmu utkwił autorowi w pamięci pewien dobrze zrealizowany montaż, pokazujący, jak uśmiechnięty wujaszek Stalin (koniecznie z fajeczką w ręku) przegania ręką miliony ludzi na froncie.

Zieloni plan mają taki sam: machnąć ręką i

przegonić setki tysięcy ludzi na drugi koniec Polski. Won stąd, zrobiliście swoje, my tu teraz warunki do pracy humanistycznej chcemy mieć.

Zielona Interia, Piotr Woźny: Bałtyk może być dla nas nowym Śląskiem. Sobota 28 maja 2022

Górnicy, energetycy i przemysł ciężki. Mieliście pracę zawsze w ciepłym miejscu, blisko domu i tak stabilną, że ten dom opłacało się postawić własny. Ale to było złe i niebezpieczne.

Teraz będziecie wisieć na linach, jak małpy, 200 m nad morzem i montować wiatraki, do pracy będziecie dopływać 100 km statkiem, waszym doświadczeniem nie będą już wkomponowane w krajobraz wieże z kołami i czerwonymi szprychami, a stalowo betonowe lasy wiatraków. Ale za to praca będzie zawsze na świeżym powietrzu i bez tego przeklętego węgla. Cieszycie się?

Ale nie cieszcie zbyt wcześnie, przywołany z Zielonej Interii artykuł sprowadzał się do skargi na to, że mające doświadczenie firmy brytyjskie zostały wykluczone z unijnego rozporządzenia kwalifikacyjnego, więc pewnie po takiej interwencji pomyłka zostanie skorygowana i wiatraki zbudują nam jednak doświadczone firmy brytyjskie...

Ostatecznie okazało się, że dramat i tragedia społeczna to jest wtedy, kiedy nawet jedna osoba straci pracę, a konkretnie redaktor naczelny Dziennika Zachodniego.

Chopie, może i chciołeś dobrze, ale nie wyszło. Padłeś ofiarą źle rozumianej ekologii, trzeba było czytać także publikacje spoza mediów głównego, prozielonego nurtu.

Autor próbował wtedy wytłumaczyć Panu Markowi Twarogowi, na czym polega podstawowy błąd pseudoekologów. Otóż nie można uzyskać czystego powietrza za pomocą mechanizmów polityki klimatycznej. Wiatraki i fotowoltaika nie produkują ciepła, fotowoltaika to zimą nawet prądu nie produkuje, opłata ETS CO2 nie obejmuje źródeł smogu i niskiej emisji, a normy BAT uderzają w elektrociepłownie, które są jedynym znanym sposobem na walkę ze smogiem w dużych aglomeracjach miejskich.

Aby poprawić powietrze w Rybniku, Paprocanach, Chorzowie i gdziekolwiek, trzeba się było zaangażować w uciepłownienie historycznych starówek i dzielnic podmiejskich oraz doprowadzenie dużych ilości taniego gazu tam gdzie to możliwe (choć gaz to już zupełnie inna polityka). Dogmatyczna walka z węglem i dużymi, akurat najsprawniejszymi ekologicznie elektrowniami to czysta głupota.

Taka sama, jak dotacje do zamykania kopalń. Autor zawsze powtarza, że działania zielonych należy odczytywać literalnie. Może oni nie chcą, żeby tak było, ale tak im to właśnie wychodzi. Dotacje do zamykania kopalń służą do realizacji zamykania kopalń. Natomiast nie służą do zmniejszania popytu na węgiel. Jeśli więc zamykamy nasze kopalnie, ale popytu nie zmniejszamy, to po prostu zwiększamy import węgla z Rosji.

Panie redaktorze, mylił się Pan. Pan nie bronił wolności mediów, Pan bronił egoistycznej możliwości narzucania innym swoich poglądów. Wątpimy też, czy te bronione przez Pana media były tak naprawdę wolne, bo ostatnie lata udowodniły aż nadto jednostronność ich przekazu na wielu płaszczyznach.

A już na pewno nie potrafiły się zdobyć na krytyczny opis błędów polityki ekologicznej, spychając takich, jak niżej podpisany do zakładania niszowych stron internetowych.

Nie uruchomiliście odpowiednio wcześnie dyskusji społecznej, zmusiliście nas nas do wydawania miliardów na ułudę zielonej energii.

W Polsce referendum na temat wprowadzenia OZE nie było, więc jest to obcy ustrój narzucony nam siłą. 02.06.2022.