Energetyka, muzyka i publicystyka.
Grzegorz Kwiecień. Prywatna strona autora.

 

Mapa witryny
Poprzedni
Następny

Wiara w naukę.

Taki kompletny, zacofany ciemnogród wierzy, że dobry Bóg ześle susze, powodzie, a na końcu będzie koniec świata.

Wyedukowani i postępowi wierzą, że z powodu zmian klimatu wystąpią susze, powodzie, a na końcu będzie koniec świata.

I dalibóg (znowu ten Bóg), korzystając tylko z wyżej wymienionych słów kluczowych, jednych od drugich odróżnić się nie da. Już słyszymy głosy oburzenia - no cóż za demagogia. Przecież to my jesteśmy ci dobrzy. Jak autor śmiał nas porównywać z takimi, co jeszcze dzisiaj słysząc burzę potrafią dla pewności zapalić gromnicę. Jednak autor zaraz wam się od takich zarzutów wywinie.

Po pierwsze, w społeczności nie działamy tak racjonalnie, jak czynią to jednostki. Działamy na podstawie mechanizmów stadnych, działamy na podstawie kotwic propagandowych. A te niestety w obu przypadkach są takie same, i tu mały punkt dla autora jest. Żeby odróżnić jednych od drugich, trzeba się sporo napracować i podane słowa kluczowe odpowiednio obudować. Ale proszę bardzo, już dodatkowymi wyjaśnieniami służymy.

Bo przecież ciemnogród to wierzy w starotestamentowego Boga potwora, który z zemsty zabija wszystkich, jak popadnie i z takim Bogiem to nawet większość teoretyków współczesnego kościoła nie chce mieć do czynienia.

A nas, ludzi światłych, wyedukowanych i postępowych wyróżnia wiara w naukę! No i właśnie, znowu ta wiara. W pewnym momencie okazuje się, że bardziej wiara, niż nauka, a wiara w naukę, to też wiara. A jeśli naukę traktujemy wybiórczo, jeśli przyjmujemy do wiadomości tylko to, co nam pasuje, to już nie jest żadna nauka, tylko szarlataneria.

Z całą pewnością nauka może dowieść, że CO2 zatrzymuje promieniowanie podczerwone. Jak najbardziej, zgodnie z zasadami nauki można

taki powtarzalny eksperyment wykonać i tezę zweryfikować.

Co do wizji przyszłości (wizji, podkreślamy, nie opisu), to formułujemy hipotezy na podstawie modeli matematycznych. I obowiązkiem każdego rzetelnego naukowca jest ujawnianie zastosowanych algorytmów, oszacowanie przewidywanej dokładności i opis przyjętych warunków początkowych. A modelowanie matematyczne ma to do siebie, że czasem drobna zmiana na początku potrafi dać zupełnie odwrotny wynik na końcu. Nie przeczymy, że mamy coraz dokładniejsze modele i coraz szybsze komputery, ale jeśli chodzi o wizję przyszłości, to zastrzeżenie o dokładności zastosowanych modeli musi paść. To są tylko lepsze lub gorsze modele.

Czy ocieplenie klimatu będzie końcem świata? Tego nauka nie może powiedzieć. Możemy powiedzieć tylko to, że świat będzie inny. Czy ludzkość tego nie przetrwa, czy wierząc klimatycznym głupcom nie należy płodzić dzieci, albowiem oznaczałoby to skazanie ich na straszliwy los życia w świecie bez surowych zim? Spytajcie kogokolwiek w dowolnym kraju ogarniętym wojną, czy nie ma nic ważniejszego od walki z ociepleniem. Może wam odpowiedzą, o ile oczywiście uda się wam przekrzyczeć odgłos armat.


Nauka, ta sama nauka, która dowodzi ocieplenia klimatu, dowodzi także, że odnawialne źródła energii są najmniej wydolne, jeśli chodzi o możliwości "ratowania świata". To też nauka, precyzyjne liczby opisujące niską efektywność ekonomiczną i ekologiczną źródeł OZE. Ale akurat z przyjęciem tego do wiadomości zieloni mają problem. To tak, jak z papieżem - papież jest co prawda nieomylny, ale ten papież to nie jest nasz papież, a my przecież lepiej wiemy, co papież mówić powinien.

W ogóle ekonomia to dość ścisła nauka. Z tego, co wiemy z zasad ekonomii oferta OZE jest przeciwieństwem ekonomii. Uporządkowana krzywa generacji OZE ma charakter szczytowy. Próba upchania takich instalacji w podstawie produkcji rodzi nierozwiązywalny konflikt techniczny i ekonomiczny. Słabości OZE są fundamentalne - nie będzie prądu z wiatru bez wiatru i prądu ze słońca bez słońca.

Ale najbardziej zdumiewająca jest wśród tych wykształconych i postępowych ludzi wiara w wynalezienie magazynów energii elektrycznej. Rzecz jasna magazynów odpowiednio pojemnych, sprawnych i tanich.

Tu już po prostu zasady nauki są bezczelnie negowane. Przypomnijmy najważniejsze w przedmiocie sprawy: zasady termodynamiki, niemożność wynalezienia perpetuum mobile, zasady zachowania masy i energii. I okazuje się, że to wszystko nie ważne, niech Pan nie będzie takim czarnowidzem. Trzeba zakasać rękawy wziąć się do roboty i te magazyny wynaleźć.

Krótko: jeśli ktoś chce zastąpić milony ton węgla zalegającego na zwałach za pomocą urządzeń o dziesiątki razy mniejszej gęstości energii, to musi zbudować magazyny składające się z dziesiątek milionów ton baterii. To jest odpowiedź nauki, wręcz algebraiczna.

Jeśli chcemy zastąpić gałąź przemysłu opartą na wydajnych koncentratach energii za pomocą urządzeń kilkakrotnie mniej wydajnych, to musimy ich zbudować kilkakrotnie więcej. W odróżnieniu od wiary w darmową energię to naukowy opis tego, czego zamierzają dokonać zieloni.

Wyjątkowym podobieństwem do wątków religijnych jest stosowanie w opisach polityki klimatycznej gotowych wersetów z odpowiedzią na wszystko. Poproście obrońcę fotowoltaiki o ustosunkowanie się do tematu zachodu słońca - ten ma gotową odpowiedź "w nocy się śpi", czyli problemu nie ma. Prąd w nocy nie potrzebny. Autor niedługo poświęci temu osobny artykuł. W artykule Polityka klimatyczna: dwie narracje autor pokazał, jak reagują obrońcy klimatu na pytania lub krytykę. A no tak samo, jak obrońcy "prawdy jedynej". IPCC ustalił, że temperatura ziemi podniesie się o 1,5 °C i koniec. Mantra. Można pisać tekst o produkcji podkładów kolejowych, albo bielizny damskiej, ale i tak trzeba zacząć od wstępniaka o CO2, a w treści kilkanaście razy użyć słów "zrównoważenie", "zrównoważony" i "zerooemisyjny".

Oprócz nauk ścisłych mamy także humanistykę, a ta w przedmiocie sprawy ma wspaniałe osiągnięcia. Między innymi rozpracowała dość dobrze zagadnienia końca świata. A dlaczego straszymy końcem świata? No gdyby koniec świata miał rzeczywiście nastąpić, to nie ma oczym pisać, zależnie od indywidualnych upodobań można się albo pomodlić, albo zająć rozpustą i tyle. Straszenie końcem świata stosuje się wtedy, kiedy chcemy zaprezentować swoją wizję tego, co ma nastąpić, czyli nowego początku.

Oczywiście początku zorganizowanego na modłę na straszącego.


I tu powoli dochodzimy do sedna sprawy. Straszenie końcem świata w wydaniu religijnym okazało się dla co światlejszych jednostek nieco anachroniczne i mało skuteczne - termin dość odległy. Co się tam będziemy jakimś ciemnogrodem przejmowali. Za to koniec świata mający nastąpić za 7 lat 7 miesięcy 7 dni i 77 minut to już taka data "jeszcze odległa", ale już na tyle bliska, że parę osób mniej odpornych na straszenie można solidnie postraszyć.

Bardzo dobrym przykładem wybiórczego stosowania nauki jest kwestia czystego powietrza. Zieloni uwielbiają się wręcz powoływać na naukę przytaczając listę zagrożeń zdrowotnych będących skutkiem spalania węgla. Celuje w tym Heal Polska, zawsze, gdy chce zaatakować duże, systemowe elektrownie węglowe. Szkopuł w tym, że ta sama nauka, na którą Heal Polska się powołuje, dowodzi, że za smog w pierwszej kolejności odpowiada niska emisja. A sposoby walki z zanieczyszczeniem wynikłym z niskiej emisji są zgoła inne, niż te, o które z pełnym poświęceniem walczą "ekolodzy". Bywa, że zupełnie odwrotne - podłączenie dzielnic pełnych smogu do elektrociepłowni węglowej likwiduje smog bezpowrotnie. Gdy się o tym zielonym przypomni, zaczynają mataczyć, obrażać się, a w końcu się okazuje, że tak właściwie to nie chodziło o czyste powietrze, tylko o CO2 z dużych, polskich elektrowni zawodowych.

Kochani zieloni. Gdyby zamiast jednego Bełchatowa o mocy ~4000 MW zbudować 4000 małych elektrowni o szmacianej mocy 1 MW, to dopiero byłby smród w powietrzu. Nawet, gdyby były opalane ekologiczną biomasą pochodzenia rolnego. Rzucacie się na największe elektrownie, bo kłują was w oczy duże emisje zgrupowane w jednym miejscu, emisje zorganizowane i będące pod kontrolą.

Ta sama nauka bardzo łatwo udowodni wam, że miliony pieców domowych również spalają miliony ton węgla, i to ze znacznie gorszą sprawnością, bez żadnych zabezpieczeń i w centrach ludzkich siedlisk. Ale wy tej nauki do wiadomości nie przyjmujecie, bo wasze działania nie są oparte na nauce. Wy po prostu wierzycie, że trzeba walczyć z dużymi zakładami, bo skoro duże i mają takie groźne chłodnie kominowe to pewnie one są groźniejsze. Ale to nie nauka, to wiara.

Walka ze smogiem wymaga zupełnie innych działań i w żaden sposób nie da się dojść do czystego powietrza za pomocą wiatraków, fotowoltaiki i dreptania z transparentami pod Bełchatowem. Fałszywą wiarę polityki klimatycznej czas odrzucić. Nie zasłaniajcie się nauką tam, gdzie opisujecie tylko swoje marzenia, a jedynym konkretem są żądania większych dla tego biznesu pieniędzy. 16.05.2022.